Przyznam, że na kolejny wpis chciałam dać inną piosenkę, ale postanowiłam, że dam wam chwilę odpocząć od azjatyckich dźwięków i wrócić na stary grunt. Na szczęście, okazało się, że zespoły o których niegdyś mówiłam jeszcze nie umarły i spróbowały coś z siebie wykrzesać, w tym m.in Evarose, o której to grupie mówiłam bodajże dwa razy przy ich piosenkach ,,Cought It Up'' i ,,We Can Pretend Anyway''. Także więc bez zbędnych słów, o to i Evarose w kolejnej odsłonie.
(PS: Jako że blogger postanowił się zbuntować, tym razem zostawiam jedynie link, ponieważ wyszukiwarka bloggera nie chciała znaleźć teledysku. Mam nadzieję, że nie będzie to zbyt duży problem).
Jako, że ze względu na moją fascynację mangami, anime itp. dość często szukam ciekawych coverów poszczególnych piosenek, postanowiłam stworzyć taką mini-serię, w przerwach między kolejnymi piosenkami w której będę wam prezentować artystów, którzy głównie nagrywają na YouTubie, chociaż ich talent jest czasem tak wielki, że spokojnie mogliby konkurować z ,,gwiazdami wielkiego formatu'' (cudzysłów bynajmniej nie przypadkowy).
Jeżeli więc boisz się, że znowu usłyszysz japońskie piosenki (choć nie tylko o nich tutaj będzie) i nie będziesz z nich nic zrozumiał, to prosiłabym jednak o zostanie chwilę- bo jeśli znasz drogi czytelniku angielski, albo własny język, to myślę że przynajmniej część z tego zrozumiesz. A jeśli nie- warto dać temu szansę, od czego są w końcu tłumaczenia, prawda?
Ale jak napisałam, dzisiaj zaczynam od kogoś, kto... hmm, w pewien sposób sprawił, że ze jeden ze znienawidzonych openingów stał się jednym z moich ulubionych, mimo no cóż, metalowej otoczki. Przed wami dość znany, ale jednak: Jonathan Young.
Na sam początek postanowiłam wstawić te dwa kawałki, ponieważ są ciekawym wprowadzeniem do twórczości tego piosenkarza. Radosna twórczość Jonathana Younga charakteryzuje się tym, że na jego kanale znajdziecie m.in. bardzo dużo coverów w wersji rockowej, czasem nawet metalowej piosenek z... tak, bajek Disneya, które za pewne doskonale znacie, a których w pierwszej chwili mogliście nie poznać, ponieważ nabierają one w tej wersji często zupełnie innego, ciekawszego brzmienia.
Ale nie tylko one. Jeśli chodzi o piosenki, gdzie w ogóle jest potrzebny silny, męski głos, czasem taki typowo ,,metalowy'' to ten artysta doskonale się tutaj sprawdza. Przykładem tutaj są także openingi z wielu anime, tutaj moje ulubione: z ,,One Punch Man'' oraz ,,Death Note''.
Malutka: Niech was tylko nie przestraszy początek
Z ,,Death Note'' co prawda miałam wstawić drugi opening, jednak stwierdziłam że na sam początek warto dać wam ten, ponieważ jest on jeszcze w takiej wersji bardzo ,,lightowej'' (badum, gra słów w języku polskim- imię jednego z bohaterów na język angielski przetłumaczono jako ,,Light'", do tej pory nie wiem czemu). Poza tym myślę, że bardzo dobrze obrazują one cały dorobek tego piosenkarza- jest to osoba, która umie pokazać się z tej spokojniejszej, weselszej strony, a czasem i też z tej mroczniejszej, czasem typowo metalowej. Piosenki są akurat na tyle różnorodne, że myślę iż każdy może na jego kanale znaleźć jakiś swoim zdaniem ciekawy cover- czy jesteście fanami ostrych rytmów czy nie (tak jak na przykład ja).
Za jedyną wadę według mnie można uznać tutaj jedno: mianowicie teksty, które są dobre, ale jednak w porównaniu do pewnych osób (o których mowa będzie w późniejszym czasie), można byłoby je spokojnie podszlifować. W następnym ,,wydaniu'' tej mini- serii, chciałabym wam pokazać innego wokalistę, który (jako ciekawostka), także podjął się zaśpiewania piosenki do ,,One Punch Man'', choć wyszło mu to zupełnie inaczej, zwłaszcza pod względem tekstu.
Jeżeli jesteście ciekawi jednak owego drugiego openingu do ,,Death Note'a'', serdecznie zapraszam samemu go sprawdzić, jednak chciałabym od razu ostrzec: jest to piosenka jednak bardzo ciężka, więc jeżeli nie jesteście przyzwyczajeni do np. growlu i tym podobnych rzeczy... no cóż, może to być dla was niezły szok, zwłaszcza dla waszych uszu.
To tyle z takiej mini wstawki. Będę się starała je dodawać o ile mi się nie skończy ,,materiał'', a chciałabym dodawać tutaj interesujące przykłady piosenkarzy, którzy naprawdę mają co pokazać, ale jeszcze im się to nie udało na takiej większej scenie. Jeśli również, macie swoich ulubionych wykonawców na YouTubie, serdecznie zapraszam do komentowania- jestem tego ciekawa.
I teraz też malutkie ogłoszenie. Jak wiecie, niedługo zacznie się szkoła, dla tego chciałabym od razu z przykrością przestrzec, że notki mogą się pojawiać rzadko. Będę się starała (póki starczy mi sił i chęci tak w ogóle, bo mówiłam, że jednak nie chcę pisać niczego na siłę) dodawać przynajmniej jedną na miesiąc, ale niestety to może być też ilość maksymalna. Wiem, że może być to przykre, ale jednak chciałam postawić sprawę jasno, choć oczywiście będę się starała pisać wcześniej, ale to też wymaga pewnego poświęcenia czasu, którego zapewne ilość za niedługo będzie deficytowa. Stąd zresztą też ta mini-seria, aby też w krótkiej, ale treściwej formie pokazywać wam coś ciekawego. Mam nadzieję, że nie będzie to stanowiło wielkiego problemu.
Także trzymajcie się za słuchawki i do następnej notki!
Aby wynagrodzić wam tą długą nieobecność (przynajmniej w części) postanowiłam w tej notce przedstawić wam... hm, jedną piosenkę, ale w dwóch zgoła odmiennych wersjach. Jeżeli ktoś dzielnie czytał wcześniejsze notki, na pewno wcześniej spotkał się z tym zespołem, ponieważ mówiłam już o nim dwukrotnie, dlatego między innymi postanowiłam od nich zacząć. Krótko mówiąc: o to po raz kolejny Sleeping with Sirens z piosenką ,,Fly''.
Tak jest, tutaj znowu Blue Melody po prawie... 2 latach przerwy! Tak, wielkiej przerwy, można to nazwać w sumie wakacjami i z tego miejsca chciałabym serdecznie was przeprosić (jeżeli ktokolwiek się tu jeszcze ostał) za brak jakiejkolwiek notki na temat zamknięcia bloga. Kiedy Destroya zniknęła, a ja zostałam sama z notkami, wizja pisania tego bloga zaczęła mnie... nie tyle nudzić, co zaczął mnie żenować poziom, na jakim pisałam- żaden profesjonalny- ale to nie znaczy, że na tego bloga nie zaglądałam, kiedy znalazł się czas. Czaiłam się gdzieś tam i czekałam... i w końcu stwierdziłam, że chyba na razie dość tej przerwy. Owszem, wiem że nie piszę w żaden profesjonalny sposób, nigdy tak nie twierdziłam... ale jednak bardzo to lubiłam i w pewien sposób mi tego brakowało. Choć przyznam, próbowałam startować z innymi blogami o zgoła zupełnie innej tematyce, pomyślałam że może warto chociaż spróbować wrócić na ,,stare śmieci''. Jeśli się więc to nie uda, serdecznie z góry przepraszam.
Ale w sumie to czy się uda, zależy chyba tylko ode mnie, prawda? Jeżeli ktokolwiek tu jest i dzielnie czekał, jestem pełna podziwu. Postaram się wrócić z czymś ciekawym, trochę innym, ze względu na to że mój gust muzyczny uległ pewnej modyfikacji, ale mam nadzieję że tak samo dobrym jak wcześniej... a może nawet i lepszym?
Ale to już nie przedłużając: jeżeli ktoś tu jest, może by się odezwał? Byłoby to jakieś pocieszenie. Mam nadzieję (sama), że notki pojawią się szybko, postaram się nie zawieść!
Osoby, które wchodzą na tego bloga od dłuższego czasu zapewne doskonale znają ten zespół, gdyż często opisuję ich nowe piosenki i osobiście bardzo się interesuję tą grupą. Choć nie jest ona tak mocno znana jak np. You Me At Six, to jednak bardzo podoba mi się ich styl, muzyka przez co z zapartym tchem czekałam na kolejne utwory i wreszcie się doczekałam. Jednakże czy sprostali oni moim wymaganiom? Zapraszam na dalszą część artykułu.
Tak, niestety z przykrością muszę stwierdzić, że jestem wręcz zmuszona blog chwilowo zawiesić. Wybaczcie, ale ledwo domagam ze wszystkim i koszmar skończy się dopiero 19 czerwca. Ale oczywiście nie chcę na tak długo go zawieszać. Póki co zawieszam go na ten tydzień, mam nadzieję, że zrozumiecie. Jestem tylko człowiekiem i niestety nie mogę się nigdzie rozdwoić :/ Mam nadzieję, że nadal czekacie a jeżeli tak, to naprawdę szacunek bo ubolewam ile to trwa a co dopiero ile czekacie wy, prawda?
A więc do 14 czerwca na pewno nie będzie notki, kolejny ciężki tydzień. A reszta już zależy czy znowu mi czegoś nie dowalą. Oby nie, trzymajcie się ciepło!
Tak, niestety nie przychodzę do was z nową notką tylko (jak napisane w tytule) z podziękowaniami i przeprosinami. A za co? Za tyle wyświetleń, za to że jesteście z nami mimo trudności. Niestety od początku miesiąca nie mam kontaktu z Destroyą a sama mam bardzo ograniczoną ilość czasu, zwłaszcza że mam kilka projektów na komputerze i mam konkurs plus nauka. Tak wiem, cały czas mówię, że nie mam czasu, ale nic na to nie poradzę. Szczerze mówiąc zastanawiałam się na chwilowym zawieszeniem bloga, ale nie chcę tego robić a muszę sobie (wreszcie) wygospodarować czas na wszystko. Czy mi się to uda? Trzymajcie kciuki. Na szczęście kawałek nowej notki już mam, została tylko cała reszta.
Tak więc, mam nadzieję że ktoś tu jeszcze jest. Jeszcze raz dziękuję za liczbę wyświetleń i tym razem notka na pewno pojawi się w weekend (o ile mi oczywiście nic nie wypadnie). Dziękuję za cierpliwość i do następnej notki, kochani!